Łukasz Wąsik - Fotograf ślubny
Historie opowiadane emocjami
Justyna i Adam poznali się dość niespodziewanie na rockowym koncercie (Zobacz również relację z reportażu ślubnego Justyny i Adama). Wtedy to zrozumieli, że dalsze życie bez siebie nie ma większego sensu. Szybko okazało się, że tych dwoje nie potrafi bez siebie żyć. Po kilku miesiącach byli już zaręczeni, a rok po tym składali sobie małżeńską przysięgę. Bez cienia wątpliwości. Za to z pewnością, że chcą być ze sobą już zawsze. Takiemu obrotowi spraw nie można się jednak dziwić. Justyna to konkretna dziewczyna, która potrafi celebrować każdą chwilę i docenia „tu i teraz”. Adam to facet z krwi i kości. Na codziennie zmaga się z wielkimi wyzwaniami, a niekiedy ryzykiem. Bardzo zależało mi, więc na tym, by zrobić tej parze naprawdę wyjątkowe zdjęcia ślubne.
Po ich wyjątkowym ślubie we Wrocławiu, pełnym rock’n’rollowej energii i niepowtarzalnego klimatu Starego Klasztoru, spotkaliśmy się ponownie – tym razem w zupełnie innym świecie. Zamiast gitarowych riffów i parkietowych szaleństw, czekała na nas cisza górskiego lasu, skrzypiący pod butami śnieg i mroźne powietrze, które przyjemnie szczypało w policzki.
Justyna i Adam – wciąż w tej samej, niepodrabialnej aurze zakochanych – przemierzali białe ścieżki Karpacza, trzymając się za ręce. Ich spojrzenia mówiły więcej niż słowa. Z każdym krokiem przenosiliśmy się w kadry niczym z zimowej baśni, gdzie czas zwalnia, a każdy gest staje się symbolem bliskości.
Były momenty śmiechu, ciepłych uścisków, a nawet spontanicznego tańca na śniegu. Przy wodospadzie, który wyglądał jak scenografia z filmu, Justyna wtuliła się w Adama, a ja wiedziałem, że mam przed obiektywem historię, która zapisze się w mojej pamięci na długo.
Z tej sesji powstało wiele kadrów, ale jeden z nich – pełen subtelności, miłości i zimowej magii – został wyróżniony przez ogólnopolski portal „Planujemy Wesele” i znalazł się w Top 10 zdjęć ślubnych w Polsce. To wyróżnienie jest dowodem, że prawdziwe emocje i naturalność zawsze wygrywają z pozowaną perfekcją.
Dla mnie ta sesja była pięknym domknięciem historii Justyny i Adama – od rock’n’rolla na sali weselnej, po spokojny taniec w objęciach górskiej zimy.
Na tle ośnieżonej rzeki, w samym sercu Karpacza, Justyna i Adam wyglądali jak bohaterowie zimowej baśni. Ona – w zwiewnej sukni, której biel stapiała się z krajobrazem, on – w eleganckim garniturze w kratę, stanowiący kontrast i jednocześnie idealne dopełnienie tej sceny.
Stali naprzeciw siebie, trzymając się za ręce, jakby w tym geście zamknęli całą swoją historię – od rock’n’rollowego wesela w Starym Klasztorze, po ciszę górskiego poranka. Ich spojrzenia były mieszanką czułości i radości, a w powietrzu unosił się spokój, jaki dają tylko góry przykryte świeżym śniegiem.
Dookoła panowała absolutna cisza, przerywana jedynie szumem płynącej wody. Każdy krok na śniegu był jak mały znak w ich wspólnej opowieści, a mróz tylko dodawał intensywności chwilom, w których przytulali się, by ogrzać siebie nawzajem.
W tej scenerii nie było miejsca na pośpiech ani sztuczność – była tylko autentyczna bliskość, której nie da się wyreżyserować. I właśnie w tym tkwi magia tych kadrów – w prostych gestach, które mówią więcej niż jakiekolwiek słowa.
Kiedy Adam wyciągnął do Justyny rękę, na jego twarzy pojawił się uśmiech, który mówił wszystko – „Chodź, zatańczmy”. Nie czekali na muzykę, bo melodię podsuwał im sam Karpacz – szum pobliskiego potoku, trzask gałęzi pod naporem śniegu, cichy świst wiatru w koronach drzew.
Justyna pozwoliła się poprowadzić. Ich ruchy były lekkie, swobodne, trochę jak w scenie z filmu, w której liczy się tylko chwila. Obrót za obrotem, spojrzenie za spojrzeniem – w tym tańcu nie było choreografii, tylko czysta radość bycia razem.
Pod stopami skrzypiał świeży śnieg, a wokół rozciągał się krajobraz, który wyglądał jak z pocztówki – biel drzew, lustrzana tafla rzeki i góry w oddali. To był taniec, który nie potrzebował publiczności, bo był tylko dla nich.
Patrząc na nich przez obiektyw, widziałem więcej niż tylko ruch – widziałem czułość zaklętą w każdym geście, wolność w każdym kroku i miłość, która rozgrzewa bardziej niż najcieplejszy płaszcz.
Po kilku godzinach wędrówki po ośnieżonych szlakach, mróz powoli wkradał się pod ubrania. Adam, jakby czytał w myślach Justyny, wyjął z plecaka mały termos. Strużka pary uniosła się w mroźne powietrze, niosąc ze sobą zapach gorącej herbaty.
Justyna ujęła kubek w dłonie – delikatne, a jednak pewne, jakby trzymała w nich coś znacznie więcej niż tylko napój. To był łyk ciepła, chwila wytchnienia i moment, w którym mogli po prostu być – bez pozowania, bez patrzenia w obiektyw.
Adam obserwował ją z uśmiechem, a ja widziałem w tym geście coś wyjątkowego – prostą troskę, która mówi więcej niż najpiękniejsze przysięgi. W tle rozciągał się zimowy las, a śnieg cicho opadał na ich ramiona.
Kiedy ruszyli dalej, ich ślady na śniegu były jak zapis tej historii – krok po kroku, razem, w stronę kolejnych wspólnych przygód.
Na tle majestatycznego, skutego lodem wodospadu, Justyna i Adam wyglądali jak para wyjęta z bajki. Biel jej sukni stapiała się z ośnieżonym brzegiem, a ciemna sylwetka Adama kontrastowała z kaskadą wody, tworząc kompozycję idealną w swojej prostocie.
Nie było tu żadnych rekwizytów ani sztucznej inscenizacji – tylko oni, góry i natura, która przyjęła ich w swoje ramiona. W tym jednym ułamku sekundy udało się uchwycić wszystko: spokój, siłę miłości i magię miejsca.
To właśnie ten kadr został wyróżniony przez ogólnopolski portal „Wesele z klasą” i znalazł się w Top 10 zdjęć ślubnych w Polsce. Dla mnie to nie tylko nagroda, ale potwierdzenie, że w fotografii najpiękniejsze jest to, co dzieje się naturalnie – bez pośpiechu, w harmonii z chwilą.
Wśród zimowego krajobrazu, gdzie śnieg otulał każdy konar i gałąź, a powietrze było tak czyste, że aż skrzypiało w płucach, Justyna i Adam znaleźli swój mały, prywatny świat.
Ich dłonie odnajdywały się bez wahania, a spojrzenia mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa. Były tu uśmiechy – te ciche, szczere, które pojawiają się tylko wtedy, gdy jest się naprawdę szczęśliwym. Były też momenty, gdy zamykali oczy, opierając czoła o siebie, jakby chcieli zapamiętać ten spokój na zawsze.
Śnieg pod stopami lekko uginał się przy każdym ruchu, a w tle słychać było jedynie delikatny szum wiatru w gałęziach. W tych ujęciach nie było ani krzty pozowania – była tylko czysta miłość, obecność i bliskość, która ogrzewa nawet w mroźny, górski dzień.
Patrząc przez obiektyw, wiedziałem, że to właśnie takie kadry tworzą ponadczasowe historie – te, do których wraca się po latach, czując na nowo to samo bicie serca.
Zimowa sesja ślubna w Karpaczu to doskonały wybór dla par, które marzą o wyjątkowych, pełnych magii fotografiach. Niezapomniane krajobrazy, romantyczna atmosfera i niepowtarzalne miejsca sprawiają, że Karpacz staje się idealnym miejscem na realizację takich marzeń. Przy odpowiednim przygotowaniu i planowaniu, zimowa sesja ślubna może stać się niezapomnianym doświadczeniem, a jej efekty będą cieszyć Wasze oczy przez wiele lat.
Jeśli planujesz swoją zimową sesję ślubną w Karpaczu, skontaktuj się ze mną! Jako doświadczony fotograf ślubny, pomogę Ci uchwycić te wyjątkowe chwile w najpiękniejszej zimowej scenerii.